|
|
|
Autor |
Wiadomość |
KIBOL1922
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7
|
Wysłany:
Sob 10:47, 26 Maj 2007 |
|
Dla nich nie ma miejsca w futbolu
wysłuchał Przemysław Iwańczyk
2007-05-25, ostatnia aktualizacja 2007-05-25 22:56
To, co zrobił nasz prezes, to kryminał. Prokuratura już o wszystkim wie. Mecz będzie toczył się pod specjalnym nadzorem - mówi Radosław Majdan. O jakim meczu? Decydującym o mistrzostwie Polski
Dziś ostatnia kolejka ligi piłkarskiej. BOT GKS Bełchatów gra w Szczecinie ze zdegradowaną już, bezsprzecznie najsłabszą w lidze Pogonią. Jeśli wygra, ma ogromne szanse na tytuł, bo wyprzedzający go zaledwie o punkt lider - Zagłębie Lubin - przyjeżdża do Warszawy na bardzo ciężki mecz z Legią.
Jeśli przegra, Bełchatowowi wystarczy remis.
Opowiada Radosław Majdan, bramkarz Pogoni Szczecin: - W czwartek zadzwonił Edi Andradina. Opowiedział, jak na spotkaniu z Brazylijczykami prezes klubu Jan Miedziak i Włodzimierz Kinasiewicz, doradca prawny Antoniego Ptaka [właściciela klubu], poinformowali Lilo i Julcimara, że Polacy grający w Pogoni sprzedali mecz Bełchatowowi. Zapowiedzieli, że w tej sytuacji w ostatniej kolejce zagrają sami zagraniczni piłkarze, a trenerem będzie człowiek specjalnie ściągnięty z Brazylii, bo Bogusław Baniak też jest zamieszany i usiądzie na ławce bez prawa do podejmowania decyzji. Dodali jeszcze, że o sprawie wie już prokuratura i mecz będzie toczył się pod specjalnym nadzorem. Na szczęście koledzy z Brazylii okazali się ludźmi z charakterem. Choć prezes zabronił im mówić o szczegółach spotkania, przyszli z tą sprawą do nas.
Miedziakowi wyraźnie zależało na osłabieniu zespołu. Po co? Wiem, ale nie powiem. Wszyscy, którzy przeczytają te słowa, zrozumieją. Miedziak nie pomyślał tylko, że oskarżając nas o korupcję, oskarża tym samym Bełchatów, który musiał wyłożyć pieniądze. Ja i inni koledzy jesteśmy gotowi oddać telefony, by policja sprawdziła, czy kontaktowaliśmy się z GKS. Dzwonił za to Miedziak, który nie wiedzieć czemu proponował rozegranie spotkania w Bełchatowie. Po co? By nas dodatkowo osłabić.
Nie chcę szkodzić GKS, bo pracowałem z trenerem Lenczykiem, a to jeden z najuczciwszych ludzi w historii polskiej piłki. Ale przed ostatnim meczem na pewno jest coś nie tak. I to ze strony Pogoni.
Po wtorkowym meczu w Grodzisku mieliśmy jechać na zgrupowanie do Pogorzelicy nieopodal Szczecina. Plany się zmieniły, wyruszyliśmy do Gutowa Małego pod Łodzią, skąd dzień przed meczem mieliśmy wracać autokarem do Szczecina. Po co? By nas dodatkowo osłabić.
To nie wszystko. Po jednym z treningów do Gutowa przyjechała policja z poleceniem od prezesa zbadania alkomatem trenera.
Nie zostawimy tego tak. Ja i inni Polacy grający w Pogoni zamierzamy poinformować o wszystkim prokuraturę, o wszystkim wie już Wydział Dyscypliny PZPN i Ekstraklasa SA. To, co zrobił Miedziak, to kryminał. Za sprzedawanie meczów idzie się teraz do więzienia, za kupowanie też. Chcę odejść z Pogoni, nie mam zamiaru pracować z tymi ludźmi. Oni powinni dostać dożywotni zakaz pracy w futbolu.
Mam 35 lat. Grając wiele lat w Wiśle Kraków, zapomniałem, że mecze się kupuje i sprzedaje. W Szczecinie cała ta wiocha znów wyszła na jaw - kończy Majdan.
Co na to prezes Pogoni? - Bzdura. Nie znam nikogo w Bełchatowie. Z tamtejszym prezesem nigdy nie rozmawiałem, a informacje o mojej chęci przeniesienia spotkania to kłamstwo - twierdzi Jan Miedziak.
Prezes Bełchatowa Jerzy Ożóg: - Włosy dęba mi stają, jak to wszystko słyszę.
- Chce Pan kupić mecz od Pogoni? - pytamy.
- W dzisiejszych czasach!? Przecież teraz żyjemy w innym świecie - odpowiada zdumiony prezes.
Źródło: Gazeta Wyborcza |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
KIBOL1922
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7
|
Wysłany:
Sob 10:49, 26 Maj 2007 |
|
Jak Miedziak Baniaka po lesie gonił
Marcin Nieradka, lis, Szczecin
2007-05-25, ostatnia aktualizacja 2007-05-25 22:58
- Wszystko wyszło podczas popijawy, którą trener Baniak wraz z Edwardem Ptakiem [brat Antoniego] urządzili sobie do 5 rano w czwartek. W towarzystwie był także kierownik Pogoni Ryszard Mizak, który stwierdził, że nie ma co gadać o sobotnim meczu, bo i tak jest sprzedany - opowiada "Gazecie" prezes Pogoni Jan Miedziak.
- Gadulstwo Mizaka zdenerwowało Baniaka, który podniósł larum i kazał mu milczeć. Podczas libacji poszły trzy lub cztery butelki wódki. Mnie tam nie było. To relacja Edwarda Ptaka, który może być świadkiem.
Edward Ptak nie odbierał wczoraj telefonu, za to kierownik Mizak zaprzecza: - Prezes wkłada mi w usta coś, czego nie powiedziałem. Libacji nie było!
Wersję kierownika potwierdza trener Bogusław Baniak: Wiem, że tak twierdzi prezes Miedziak, ale to bzdury. W czwartek żadnej libacji z Edwardem Ptakiem nie było. Pan Edward przyjechał do nas obejrzeć finał Ligi Mistrzów i po meczu postawił. Wypiliśmy po drinku i już o północy spaliśmy. Wszystko jest intrygą knutą przez Miedziaka, który chce zwolnić mnie dyscyplinarnie, by nie płacić pensji z ważnego jeszcze przez pół roku kontraktu.
Miedziak: - Po nocnej libacji Baniak był tak pijany, że nie mógł nawet poprowadzić porannego treningu. Trener pije zresztą często. Nie mogłem dłużej tego tolerować, więc wezwałem policję. Kiedy Baniak zobaczył radiowóz, uciekł do okolicznego lasu. Policja postanowiła, że pojeździ po leśnych dróżkach i poszuka Baniaka. Znaleźli go dopiero po południu. Trzeźwiejący trener stwierdził, że nie jest w miejscu pracy i może pić i chodzić sobie po lesie. Nie chciał się poddać badaniu alkomatem.
Wizyta policjantów w Gutowie faktycznie była. - Przyjęliśmy zgłoszenie o 8.20 od przedstawiciela Pogoni. Policjanci na miejscu nie zastali pana Baniaka. W protokole nie widnieje zapis, jakoby pan Baniak był przebadany alkomatem - wyjaśnia Grzegorz Sowa z piotrkowskiej policji.
- Policja zatrzymała mnie na spacerze, kiedy szedłem po gazetę. Miało to miejsce niedaleko naszego ośrodka - upiera się Baniak.
Wczoraj w południe Pogoń ruszyła w drogę do Szczecina. Czy piłkarze sami zrzucili się na autokar? Tego nie chcieli mówić. Anonimowo zapewniali, że po meczu z GKS powiedzą coś więcej, a spotkania decydującego o mistrzostwie Polski na pewno nie odpuszczą.
Źródło: Gazeta Wyborcza |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIBOL1922
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7
|
Wysłany:
Nie 16:56, 27 Maj 2007 |
|
Hubert Siejewicz: W sytuacji, gdy Marcin Smoliński przewrócił się w polu karnym absolutnie nie było przewinienia obrońcy Zagłębia. Legionista dostał żółtą kartkę za symulowanie. Jeżeli chodzi o akcję, po której w końcówce meczu piłka wpadła do bramki to jedyny błąd jaki w tej sytuacji popełniłem to, że byłem niezdecydowany. Całą sytuację widziałem doskonale. Konsultacja z asystentem polegała na tym, że chciałem się dowiedzieć, czy nie było innego zdarzenia w polu karnym.
Najpierw jednak uznał Pan gola.
- Był to mój błąd, techniczny błąd. Ale jestem przekonany, że ostateczna decyzja była właściwa.
Piłkarze opowiadali, że asystent powiedział Panu: Nie widziałem dokładnie.
- Powtarzam: Konsultacja polegała na tym, czy asystent nie widział innego zdarzenia w polu karnym. Mój błąd, że w ogóle podszedłem do asystenta. Moja reakcja powinna być zdecydowana. Roger, który skierował piłkę do bramki faulował zawodnika Zagłębia.
W polu karnym piłkarze zawsze się popychają, chwytają za koszulki. Tak naprawdę sędziowie powinni gwizdać co chwila. Dlaczego tak się nie dzieje?
- W tej sytuacji pchnięcie było tak gwałtowne, że uniemożliwiło zawodnikowi Zagłębia interwencję. Gdyby to była typowa szarpanina to uznałbym gola. Zawodnicy Legii musieli widzieć co się stało. Przyznaję, że swoją niezdecydowaną postawą wywołałem wątpliwości.
Uznawany jest Pan za jednego z najlepszych polskich arbitrów. I teraz, w takiej sytuacji, w takim meczu, w takiej sytuacji Pan mówi, że popełnił techniczny błąd?! To ma wszystko wyjaśniać?!
- Czy, gdyby mimo przewinienia drużyny atakującej bramka została uznana wszystko byłoby w porządku? Bez względu na to jak się zachowałem - w takim meczu, w takiej sytuacji - meritum sytuacji jest najistotniejsze.
Pan wyraźnie szukał pretekstu, by gola nie uznać. Bramka padła, a Pan pyta asystenta, czy nie zdarzyło się coś jeszcze, by pozwoliło nie wskazać na środek boiska? To nie był jakiś tam mecz. To był mecz o mistrzostwo Polski, o ładnych kilka milionów złotych. Po co to wypytywanie asystenta? On nie miał prawa nic widzieć. To Pan był bliżej.
- Właśnie tym bardziej ze względu na wagę spotkania musiałem się upewnić. Asystent nie widział dobrze sytuacji, więc musiałem polegać na swoim przekonaniu. I jestem pewien, że postąpiłem słusznie.
Dlaczego polscy sędziowie obniżają poziom polskiej ligi?
- Na takie pytanie trudno mi odpowiedzieć.
Źródło: Gazeta Wyborcza |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIBOL1922
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7
|
Wysłany:
Pon 13:54, 28 Maj 2007 |
|
Jedyną gwiazdą jest drużyna
Czesław Michniewicz, trener mistrza Polski Zagłębia Lubin
Rz: Ma pan opinię jednego z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia. Mówi się o panu - polski Mourinho. Traktuje pan to jako komplement czy złośliwość?
Czesław Michniewicz: Ani jedno, ani drugie. Nie ma trenera, który wiedziałby wszystko i nie popełniał błędów. Jeśli ktoś taki jak Jose Mourinho osiąga sukcesy, to wydaje mi się normalne, że inni trenerzy starają się zgłębić jego metodę. Ja też to robię.
Wierzył pan w takie zwycięstwo, przychodząc do Zagłębia?
Od początku. Zacząłem pracę w Lubinie w październiku ubiegłego roku. Akurat była przerwa w rozgrywkach, ponieważ reprezentacja przygotowywała się do meczu z Portugalią. Miałem czas na poznanie zawodników. Zobaczyłem na treningach zdolnych chłopców, którzy mało grali w lidze. Między innymi Grzegorza Bartczaka. Ustawiłem go na prawej obronie i z tej pozycji po kilku miesiącach awansował do kadry Leo Beenhakkera. Podobnie działo się z Łukaszem Piszczkiem, który do mojego przyjścia grał ogony. Widać było, że w tej drużynie jest ogromny potencjał. Po dwóch tygodniach treningów pojechaliśmy na mecz do Kielc, wygraliśmy 2:1, a ja powiedziałem publicznie, że za pół roku lub za rok będziemy mistrzami Polski.
I zawodnicy panu uwierzyli?
Na tym polegał sens wspólnej pracy. Jeśli mówisz zawodnikowi, co ma zrobić, i przekonujesz, jakie będzie miał z tego korzyści, a potem to wszystko sprawdza się w kolejnych meczach, to osiągasz stan, w którym zawodnicy bezkrytycznie wierzą trenerowi. I ja biorę na siebie ryzyko, co nie znaczy, że zdejmuję z zawodników odpowiedzialność. Piszczek tak bardzo chciał zdobyć bramkę, że całkiem się zablokował psychicznie i nie wykorzystywał wielu okazji. Przed meczem z Widzewem wziąłem go na rozmowę i zwróciłem uwagę, że często dochodzi do sytuacji, w których zamiast walić na siłę, wystarczy podciąć piłkę. I od razu strzelił dwie bramki, a potem grało mu się znacznie łatwiej.
Z każdym zawodnikiem rozmawiał pan w ten sposób?
Z każdym trzeba rozmawiać. Ale każdy zawodnik jest inny, staram się znaleźć wspólny język i na ogół się udaje. Chodzi nie tylko o to, jak grać, ale jak się zachowywać. Jestem zwolennikiem hasła, jakie widziałem w szatni Tottenhamu: "W tej drużynie nie ma gwiazd. Gwiazdą jest drużyna". Zagłębie Lubin jest tego przykładem. Mariusz Liberda, który zdobywał mistrzostwo Polski z Polonią i bronił w pucharowych meczach Groclinu, zgodził się na rolę drugiego bramkarza. Nie obrażał się, był jednym z 25 członków klubowej kadry. Stworzenie takiej atmosfery to też podstawy naszego sukcesu.
Ale niebagatelne pieniądze przeznaczane na drużynę też nie były bez znaczenia?
Nie dzięki nim zwyciężyliśmy. Mieliśmy zdrowe zasady premiowania, które wszyscy zaakceptowali. Liberda dostawał 100 procent premii. Siedział na ławce, ale zarabiał tyle samo co Vaclavik. Bronić może tylko jeden, a ja sam byłem rezerwowym bramkarzem w Amice i wiem, jak się człowiek czuje w takiej sytuacji. Kiedy zajmowaliśmy miejsce w pierwszej szóstce, mieliśmy za zwycięstwo 200 tysięcy złotych do podziału na 25 piłkarzy. Przy szóstym miejscu to było 40 tysięcy, a gdybyśmy zajmowali niższe, gralibyśmy za darmo. To była dodatkowa motywacja.
Wspomniał pan o Tottenhamie. Skąd pan zna szatnię tego klubu?
Byłem tam na stażu trenerskim. Także w Gelsenkirchen, dzięki Tomkowi Wałdochowi, w Leverkusen i Dortmundzie. Cały czas się uczę. Staram się rozmawiać z trenerami bardziej ode mnie doświadczonymi. Mądrego zawsze posłucham, głupich omijam. Moim mentorem jest Grzegorz Polakow, trener bardzo znany na Wybrzeżu. Kiedy studiowałem na AWF w Gdańsku, byłem jego ulubionym studentem. To on zwrócił mi uwagę, że Manuel Arboleda jest idealnym typem lewego obrońcy. Od kiedy ustawiłem go tam, stał się jednym z najlepszych bocznych obrońców w lidze. Nowoczesne spojrzenie na futbol zawdzięczam Stanisławowi Gzilowi. On nas nauczył w Amice dyscypliny, punktualności, profesjonalizmu, tyle że przyjechał z Belgii do Polski jakieś dziesięć lat za wcześnie i nie wszyscy chcieli go słuchać. Trenerem zrobili mnie Stefan Majewski wspólnie z Pawłem Janasem. Majewski był trenerem Amiki, a Janas dyrektorem sportowym. Uznali, że mam predyspozycje, i w ten sposób zostałem trenerem rezerw Amiki.
Dlaczego pan nigdy nie wspomina o swoich korzeniach? Są przecież bardzo interesujące.
Urodziłem się w Brzozówce, na Białorusi, w roku 1970. To jest niedaleko Lidy i Nowogródka, miejsca dzieciństwa Adama Mickiewicza. Mój dziadek Józef Wilczewski był przed wojną polskim sołtysem w Brzozówce i po 1945 roku musiał się ukrywać w lesie przed NKWD. Ktoś go wydał po dwóch latach, kiedy przyszedł w nocy do domu młócić zboże. Armia Czerwona otoczyła dom, został skazany na 25 lat zesłania na Syberię. W domu zostało pięcioro dzieci, w tym moja mama. Po śmierci Stalina dziadek wrócił, ale był już tak schorowany, że nie chciał nawet wyjeżdżać do Polski. Uznał, że starych drzew się nie przesadza. Natomiast mój ojciec jako repatriant przyjechał do Biskupca. Mama jeździła od swojego ojca do męża. Była trochę w Polsce, trochę w Brzozówce jako obywatelka ZSRR. W lutym 1970 roku, gdy się urodziłem, było tak zimno, że mama czekała kilka miesięcy na ocieplenie, żeby móc mnie wywieźć do Polski. W tym czasie dostała od Breżniewa list gratulacyjny za urodzenie Polaka w Związku Radzieckim. Wyjechaliśmy do Biskupca, tam zacząłem grać jako junior i przeniosłem się do Gdyni. Maturę zrobiłem w Technikum Budowy Okrętów. A potem to już pan wie.
rozmawiał Stefan Szczepłek
Rzeczpospolita |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIBOL1922
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7
|
Wysłany:
Śro 13:42, 30 Maj 2007 |
|
Ekstraklasa pozwie do sądu YouTube?
qbi
2007-05-30, ostatnia aktualizacja 2007-05-30 10:12
Ekstraklasa SA nie wyklucza pozwania właścicieli serwisu YouTube, w którym można obejrzeć bramki z Orange Ekstraklasy - pisze "Dziennik". W YouTube można oglądać bramki, mimo że właściciel serwisu, czyli firma Google, nie wykupiła do nich praw
Prawa do transmisji na żywo piłkarskiej ligi ma w Polsce Canal+ (zapłacił 150 mln zł za trzy lata). Bramki można zobaczyć też w niedzielę wieczorem w TVN24 i TVN. Poza telewizjami, prawa do fragmentów meczów mają portale internetowe - Onet.pl, Gazeta.pl i Interia.pl.
Tymczasem już kilkanaście minut po zakończeniu spotkania Legia Warszawa - Zagłębie Lubin, gole można było znaleźć na YouTube. - Zachowanie YouTube jest nieeleganckie, więc nie dziwi mnie groźba procesów sądowych - mówi redaktor naczelny Interii Krzysztof Fijołek.
- Mamy do czynienia z piractwem - mówi Adam Placzyński, szef firmy SportFive, która sprzedaje polskim telewizjom prawa do pokazywania wydarzeń sportowych. - W Anglii czy Niemczech, gdzie ludzie płacą spore pieniądze za możliwość oglądania meczów, taka sytuacja byłaby niedopuszczalna - podkreśla.
Google, właściciel YouTube, tłumaczy, że pozwy sądowe są zagrożeniem dla idei legalnej wymiany informacji (filmy na portalu zamieszczają internauci), a firma współpracuje z wieloma klubami m. in. z Chelsea czy Barceloną i te kluby rozumieją, że tak naprawdę zyskują na tym, że są obecne w serwisie.
Gazeta Wyborcza |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIBOL1922
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7
|
Wysłany:
Czw 16:38, 31 Maj 2007 |
|
Koźmińscy do połowy czerwca przejmą Pogoń
PAP
2007-05-30, ostatnia aktualizacja 2007-05-30 18:34
Zbigniew i Marek Koźmińscy wydają się być najpoważniejszymi kandydatami do przejęcia II ligowego klubu Pogoń Szczecin od Antoniego Ptaka.
- Jesteśmy umówieni co do ceny, teraz nasi prawnicy uzgadniają treść ewentualnych umów - twierdzi Zbigniew Koźmiński.
Koźmińskich nie interesują zawodnicy, którzy dotychczas grali w zespole. Kupić chcą tylko klub, który w przyszłym sezonie ma grać w drugiej lidze. - Sprawy personalne na tym etapie negocjacji są rzeczą wtórną - uważa Zbigniew Koźmiński. - Skład będziemy kompletowali dopiero po podpisaniu umów. Poza tym po I-ligowej Pogoni prawie nic nie zostało. Brazylijczycy wyjechali do swojego kraju, a Polacy są zbyt drodzy lub już umówieni z innymi klubami.
Chęć gry w Szczecinie deklarują jednak tacy piłkarze jak Lilo czy Julcimar. Nie wyklucza też dalszej gry w Pogoni Edi Andradina. Koźmiński jednak nie wie, czy uda się z tymi piłkarzami dojść do porozumienia.
Według koncepcji Koźmińskich część akcji w Sportowej Spółce Akcyjnej kupionej od Antoniego Ptaka miałoby przejąć miasto. Większość akcji jednak będzie w posiadaniu Marka Koźmińskiego, lub włoskiej spółki, której interesy reprezentuje. Spółka ta chce kooperować ze szczecińskim portem.
- Do 15 czerwca chcielibyśmy mieć dograne wszystkie sprawy dotyczące przejęcia Pogoni. Tylko wtedy będziemy mieli czas na zbudowanie nowego zespołu i przygotowanie go do rozgrywek - twierdzi Zbigniew Koźmiński.
Tymczasem w środę z pomieszczeń klubowych ekipa wynajęta przez obecnych właścicieli spółki wynosiła ich wyposażenie.
PAP |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIBOL1922
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7
|
Wysłany:
Czw 16:45, 31 Maj 2007 |
|
List otwarty kibiców Pogoni do Prezydenta Miasta Szczecin
cel
Szanowny Panie Prezydencie
Po raz kolejny z zażenowaniem obserwujemy jak nasza najwyższa wartość - "Pogoń Szczecin" staje się obiektem licytacji i szantaży pseudoinwestorów. Rozgrywająca się na naszych oczach swoista "targowica", której celem jest tylko szybkie zbicie kapitału i handel najważniejszym symbolem Stolicy Pomorza Zachodniego, wzbudza naszą pogardę oraz oburzenie.
Mamy nadzieję, że władze miasta nie dadzą się omamić mrzonkom kolejnych właścicieli Pogoni, którzy obiecują, że stworzą "wielki futbol" w naszym mieście. Już kilka miesięcy temu zwracaliśmy uwagę, że ludzie zarządzający SSA Pogoń nie są osobami kompetentnymi. Jak pokazał czas - mieliśmy rację. Dlatego i tym razem przestrzegamy przed podejmowaniem pochopnych decyzji i przypominamy słowa, jakie w trakcie debaty "Co z tą Pogonią" wygłosił zastępca Prezydenta Szczecina, Tomasz Jarmoliński - "To Pogoń jest wartością, a nie I liga".
Dlatego apelujemy do Pana Panie Prezydencie, aby nie próbował Pan za wszelką cenę zachować w Szczecinie najwyższej z możliwych klas rozgrywkowych, którą obiecują magistratowi pojawiający się, co chwila "zbawcy futbolu" zainteresowani odkupieniem akcji SSA od Antoniego Ptaka.
My, kibice odpowiedzialni za oprawy meczowe oraz zorganizowany doping na stadionie przy ulicy Twardowskiego, z całą stanowczością oświadczamy, że będziemy przeciwni zachowaniu za wszelką cenę II ligi w Szczecinie, kosztem kolejnych roszczeń wysuwanych wobec miasta.
Panie Prezydencie, mamy nadzieję, że Pan swoja decyzją nie doprowadzi do sytuacji, jaka miała miejsce w Bydgoszczy. Tamtejsze władze miasta, wbrew sprzeciwowi kibiców, za wszelka cenę chciały, by w Bydgoszczy grała drużyna II-ligowa, mimo, że poparcie kibiców miała istniejąca i grająca w IV lidze drużyna SP Zawisza.
Pomni wcześniejszych wydarzeń oświadczamy, że żaden nowy właściciel Sportowej Spółce Akcyjnej, który nie uzyska akceptacji kibiców, nie będzie mógł liczyć na oprawy meczowe oraz zorganizowany doping podczas spotkań rozgrywanych na zapleczu ekstraklasy. Taka drużyna nigdy nie będzie promować naszego miasta, ponieważ zabraknie najważniejszego elementu - atmosfery. Co to oznacza mogli się przekonać wszyscy, którzy obserwowali mecze w Szczecinie, które w ostatnim czasie rozgrywała SSA Antoniego Ptaka. Nie możemy po raz kolejny doprowadzić do sytuacji, że kolejnym właścicielom klubu będzie obojętne, że flaga Pogoni powiewająca na maszcie na koronie stadionu będzie wisiała odwrotnie - Złotym Gryfem do dołu, jak to miało miejsce podczas ostatniego, pożegnalnego meczu w I lidze z GKSem Bełchatów.
Dlatego, jako kibice Pogoni, tworzący niezapomnianą atmosferę na stadionie im. Floriana Krygiera, apelujemy do władz miasta, aby pomogły odrodzić się wielkiej Pogoni w IV lidze na bazie Pogoni Nowej oraz Stowarzyszenia MKS Pogoń Szczecin, które jest jedynym prawowitym właścicielem do nazwy i herbu naszego klubu. Tylko takie działania dadzą gwarancję, że klub prowadzony będzie na czystych zasadach z poszanowaniem granatowo-bordowych barw, ich historii i tradycji. Przykłady klubów piłkarskich z innych miast dobitnie pokazują, że warto czasami zrobić krok w tył, by potem wykonać dwa naprzód.
Z poważaniem,
Stowarzyszenie Kibiców Pogoni Szczecin "Portowcy"
Stowarzyszenie "Pogoń Walcząca"
100% Ekipa Gryfino
Fan Club Chojna
Fan Club Police
Lads from Szczecin
Młode Wilki
Wierni Tradycji
Komentarz
To miasto ma obecnie największy wpływ na losy Pogoni. Może dać zielone światło inwestorowi, który odkupi od Ptaka udziały w drugoligowej Pogoni SSA, a może też zdecydowanie opiewiedzieć się za odbudową marki Pogoni od IV ligi z udziałem Pogoni Nowej, która szybko połączyłaby się ze stowarzyszeniem MKS Pogoń.
Przekaz listu nie może dziwić. Fani zaangażowali się we współpracę z Ptakiem, spalili się na niej, więc teraz działają w Pogoni Nowej i na tym klubie im zależy. Nie powinni jednak uzurpować sobie prawa do decydowania za wszystkich i już straszyć bojkotem, jeśli miasto podejmie decyzję nie po ich myśli.
Podobnie jak kibice o nowym właścicielu nie chcę dowiedzieć się w momencie podpisywania umowy z Ptakiem i miastem i widzieć gorące uściski. Może to znów skończyć się, jak z Ptakiem. Chciałbym mieć prawo wyboru lepszych planów na przyszłość. Na razie znamy obietnice tylko Pogoni Nowej. Nic nie wiemy, co zaproponuje np. rodzina Koźmińskich. Ale daleki jestem - i o to apeluję również do kibiców - o przedwczesne odwracanie się plecami.
Grupy kibiców mogą ogłosić, że nie zaakceptują żadnego nowego inwestora w Pogoni SSA. Ale lepiej, by przedstawiły swój pomysł na zjednoczenie. Muszą pamiętać, że w Szczecinie są (podobnie jak w Bydgoszczy) kibice, którzy trzymają kciuki za silną, odnowioną Pogoń w II lidze. I będą chodzić na jej mecze, nawet bez opraw.
Jakub Lisowski
Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIBOL1922
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 5184
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BUŁGARSKA 5/7
|
Wysłany:
Czw 17:42, 31 Maj 2007 |
|
Allianz sponsorem Górnika
Piotr Płatek, Katowice
2007-05-31, ostatnia aktualizacja 2007-05-31 15:32
Firma Allianz Polska od czwartku jest nowym sponsorem Górnika Zabrze. Allianz ma dokapitalizować klub i zostać jego większościowym udziałowcem. Obecnie miasto Zabrze posiada 77 procent akcji Górnika.
- Jesteśmy drugą grupą ubezpieczeniową w Polsce. Czas także w sporcie, nie tylko w biznesie, zacząć grać w pierwszej lidze piłkarskiej. Stąd decyzja o wsparciu Górnika. Zabrzański klub ma bardzo silną markę w Polsce, podobnie Allianz. Wierzę, że wspólnie uda nam się osiągnąć sukces sportowy na miarę legendy tego klubu. Nasz cel to mistrzostwo Polski na mistrzostwa Europy w roku 2012 - mówi Michael Mueller, wiceprezes Zarządu Allianza.
Nieoficjalnie mówi się, że budżet Górnika na nowy sezon wyniesie co najmniej 10 milionów złotych.
Dziś ma być oficjalnie ogłoszone nazwisko nowego trenera zespołu. Przesadzone już, że będzie nim Ryszard Wieczorek, były szkoleniowiec Odry Wodzisław i Korony Kielce. Klub pozyska nowych piłkarzy. Blisko sfinalizowania są rozmowy z Kamilem Witkowskim, utalentowanym napastnikiem Górnika Polkowice. Oferty złożone Piotrowi Gizie i Jackowi Wiśniewskiemu z Cracovii również pokazują dużą siłę przetargową Górnika.
Warunkiem zainwestowania przez Allianz była budowa w Zabrzu nowoczesnego stadionu na minimum 25 tysięcy widzów! Decyzja w tej sprawie zapadła. 12 czerwca w Zabrzu pojawia się przedstawiciele portugalskiej firmy, która przed laty stawiała stadion FC Porto.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
| |
|